Tak do końca nie wiem, czy potrafię opisać to, czego doświadczam w ostatnich dniach. Czy znajdę odpowiednie słowa... Bo czasami łatwiej milczeć. Mimo wszystko spróbuję, ponieważ sądzę, że to ważny temat. I ważny również dla mnie osobiście. Niedawno zaczęłam nową pracę. Pracę, która zaskoczyła mnie pod wieloma względami - po pierwsze tym, że pierwszego dnia dowiedziałam się, że zakres moich obowiązków będzie zgoła inny, niż wynikałoby to z rozmowy kwalifikacyjnej. No nic... z nauczycielki stałam się coachem na pełen etat. Języka uczę nadal, jednak jest to w sumie margines. Wrzucona na głęboką wodę, nie byłam przygotowana na to, co mnie spotka. I mówię to bez wartościowania "dobre - złe", absolutnie. Raczej stworzyłabym pojęcie "wspaniałe, lecz trudne". Ale o co chodzi? Pracuję jako Jobcoach z osobami z tłem migracyjnym. Mówiąc po naszemu - z ludźmi z całego świata, którzy znaleźli się w Niemczech i nie potrafią się odnaleźć w nowej rzeczywistości.
O emigracji, podróżach, sensie i wątpliwościach...