Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2019

Wittgenstein - między słowem i sensem.

Może to zbyt ciężki temat na bloga, jednak postanowiłam, że mimo wszystko chciałabym opowiedzieć Wam kilka słów o tej fascynującej postaci.  Wittgenstein towarzyszy mi już jakiś czas, jednak zanim w pełni dojrzeję do niego, minie jeszcze zapewne parę lat.  Kim w ogóle był Wittgenstein? To austriacki filozof, urodzony w Wiedniu w 1889 roku. W centrum jego zainteresowania znalazły się język i logika. To on jest autorem słynnych słów "Die Grenzen meiner Sprache sind die Grenzen meiner Welt" (Granice mojego języka są granicami mojego świata).  Nie ukrywam, że zgadzam się w tej kwestii w stu procentach z Wittgensteinem. Granice mojego języka nieustannie wyznaczają granice mojego świata...  Miał szczęście urodzić się w bardzo bogatej wiedeńskiej rodzinie, co umożliwiło mu zdobycie dobrego wykształcenia i dało możliwość obcowania z ludźmi, którzy tworzyli historię. Ojciec Wittgensteina, Karl, prowadził salon muzyczny, na którym bywali między innymi Brahms, Schum

Mój dom. Przełomowe momenty.

Już długo się do Was nie odzywałam. Wybaczcie. Czasami jest tak, że człowiek zostaje goły, bez słów. Właśnie jestem na etapie stania w szerokim rozkroku i pewien etap mojego życia się niestety kończy. Ważny etap. Pod koniec stycznia kończę wspaniałą przygodę, którą była praca na Universitätsmedizin Greifswald . Dwa lata, które tu spędziłam były dla mnie pięknym okresem, szczerze pokochałam to miasto, ten region, zaznajomiłam się z ludźmi, którzy tu mieszkają.  Na północy nie jest wcale łatwo zawrzeć bliższe znajomości. Ludzie tutaj są niesamowicie mili i uprzejmi, bardzo pomocni. Ale aby wejść w bliższą relację, tzn. mieć z kim wyjść na wino, to już trochę trudniejsza sprawa ;) Ale warta zachodu! Co pokochałam na północy Kiedy tu przyjechałam, nie byłam zupełnie świadoma tego, co tu zastanę. Nagle okazało się, że jestem totalnie nieprzygotowana na warunki atmosferyczne, które tu panują. Z moimi płaszczykami, botkami i zwiewnymi bluzeczkami przyjechałam tu jak śmieszna ist

Czytanie to nieuleczalna choroba

Dzisiaj zamówiłam książkę, której wyczekiwałam od miesięcy... aż w końcu nastał dzień premiery i cieszę się, jak dziecko, że lada dzień do mnie dotrze. Ale wiecie co? Łapię się na tym, że coraz częściej odkładam książkę na bok , bo "nie mam czasu" ... bo "trzeba zrobić to i to....",   bo... "jakieś ważne sprawy" . I trochę mnie to przeraża. Bo wydaje mi się, że żyję w sumie powoli. Często sprawiam sobie drobne przyjemności "nicnierobienia". Więc tego czasu powinno być wystarczająco dużo na to, by sobie spokojnie poczytać. A jednak mam mały spichlerz książek, które czekają na przeczytanie. Niekiedy sobie je układam, że na przykład... ta będzie następna, a potem jakoś się dzieje, że chwytam inną i okazuje się strzałem w dziesiątkę, a tamta leży i się kurzy.... czeka na lepsze czasy. Kiedyś było inaczej Z nostalgią wspominam czasy studenckie. Mimo że wówczas już pracowałam i byłam bardziej zmęczona, niż dziś, to okres wakacji letnich był

Tętno miasta - Hannover

Zawsze jak jestem w podróży lub po prostu odwiedzam jakieś miasto, największą radość sprawia mi "wmieszanie się w tłum" i obserwowanie lokalnej codzienności. Nie zaliczanie kolejnych punktów, nie hektyczne bieganie po muzeach i innych atrakcjach, które trzeba rzekomo zobaczyć, a powolne szwędanie się po mieście daje mi obraz tego, gdzie się tak naprawdę znalazłam. Lubię obserwować ludzi i ich zachowania. Lubię wymieniać pozdrowienia z nieznajomymi i czasami uciąć krótką pogawędkę. Co jeszcze mnie fascynuje, to kształty i formy. Każde miasto ma coś, co je wyróżnia spośród innych. Coś, co stanowi o jego wyjątkowości, choć czasami wcale nie muszą to być rzeczy, które nachalnie rzucają się w oczy.  Każde miasto ma swój niepowtarzalny rytm  Osobiście sądzę, że każde miasto ma swój rytm, swoje tempo, którym żyje. Może być ono niespieszne albo wręcz przeciwnie. Czasami możesz się z tym rytmem zupełnie minąć... Jestem teraz w Hannoverze. Jest to miasto, do którego ciągni

Wewnętrzna Psuja vs. Wewnętrzny Krytyk

Po krótkiej przerwie witam Was ponownie. Dziś chciałam podzielić się z Wami przemyśleniami na temat tego, jak to sobie sami czasami potrafimy rzucić kłodę pod nogi. Wewnętrzny Krytyk kontra Wewnętrzna Psuja - oto temat dzisiejszych rozważań ;)  Dwa stwory Niezależnie od tego, jakich działań się podejmujemy - czy to w domu, czy w życiu zawodowym, czy nawet patrząc na nasze marzenia, pragnienia, często na naszym ramieniu siada taki stwór, który szepcze cicho do ucha : "No weź... o czym ty myślisz, daj sobie spokój, i tak nie dasz rady". Nazywam tego stwora "Wewnętrzną Psują". To on wysysa naszą energię. To on sprawia, że tkwimy w jednym punkcie, nieszczęśliwi lub w rozterce, lub po prostu zahamowani, bojąc się zrobić krok naprzód. To on się nam podlizuje, tworząc wygodne ciepełko... wrzuca do pieca, tłumaczy nam, jak to fajnie mamy i po co ryzykować? Przecież jest całkiem ok. To on mówi "Bez fajerwerków, lecz stabilnie".  To on mówi" Wymy

Work-life balance, czyli o równowadze między życiem prywatnym a zawodowym

Znów wracamy do kwestii związanych z pracą i życiem zawodowym. "Przepraszam Cię, ale tonę w papierach", "Wiesz co, padam po dzisiejszym dniu - może jutro się spotkamy?", "Jestem totalnie wypalony, mój szef jest ciągle niezadowolony i twierdzi, że za mało się staram" - brzmi znajomo? Doświadczyłeś tego? Albo może słyszałeś co podobnego od swoich znajomych? Gdy praca pożera życie prywatne - nie ma w życiu równowagi. I tym tematem chciałam się dzisiaj z Wami podzielić. Work-life balance , czyli równowaga między życiem prywatnym i zawodowym. Trochę historii. Generacje X,Y,Z Podejście do pracy, do poczucia obowiązku ewoluowało przez lata. Zauważamy duże różnice między pokoleniem X,Y,Z a to tego koktajlu dołączają baby boomers . Aha, fajnie... ale co to znaczy? Baby boomers to osoby  urodzone w latach 1946-1964, powojenne pokolenie wyżu demograficznego. Nauczeni pracy,zaangażowani i świadomi poczucia obowiązku. Odpowiedzialność, dzielenie się wied

Pociąg w górę... pociąg w dół...

Zróbmy sobie dzisiaj taki eksperyment. Bądźmy obserwatorami. Pomyślmy o ludziach, którzy nas otaczają. Czarny płaszcz, kapelusz i  lupa gotowe? ;) Pomyślmy o ludziach, którzy motywują nas do działania, którzy dają nam siłę, mówią " super, dasz radę! ". Którzy swoją postawą dają przykład lub są dla nas wsparciem i punktem, od którego zawsze się odbijemy, bo to oni nam powiedzą " halo, halo, proszę pani/pana, z powrotem proszę ;) " . Nasuwa mi się pytanie, w jakim stopniu nasz sukces (czymkolwiek by nie był) zależy od obecności w naszym życiu osób, które są naszym "back-upem", naszym wsparciem. Czy w ogóle mamy takie osoby wokół siebie? Plany - pragnienia - rzeczywistość  Każdy z nas ma jakieś marzenia. Każdy ma jakiś cel, coś, co chciałby w życiu osiągnąć, co chciałby przeżyć. Ale niestety życie to nie ebay, i zamówienie nie zawsze się zgadza z dostawą. Często dążymy do czegoś, z prądem, pod prąd, nieważne, ale zakończenie nigdy nie jest jednoz

Uwierz w swoje siły. Wspieraj innych.

Ostatnio pisałam na temat tego, czy warto porównywać się z innymi. W swoim życiu często spotykam ludzi, którzy się nie doceniają,  który nie wierzą we własne siły, choć są wspaniali - są fachowcami w swojej dziedzinie, a do tego ciepłymi i pięknymi ludźmi.  I często zastanawiam się nad tym, jak to się stało, że to oni właśnie chowają się przed światem, a jednocześnie, że świat jest tak ślepym obserwatorem,  że nie popycha ich swą wszechmocną ręką do przodu... Hej do przodu i cichy obserwator Czasami denerwuję się (choć wewnętrznie), że często to pycha i egoizm wysuwa się na "pole position" i ludzie tak po trupach do celu... I że to tak powszechne. Bezkrytycyzm i ułańska fantazja jakoś działają. Pociąg gna do przodu. Byle dalej, byle wyżej, byle moje na wierzchu. Byle zarobić, byle wykorzystać, byle MI było dobrze.  Tylko ja, ja, ja...  I w tym samym momencie żyje obok człowiek. Inteligentny, współczujący, skromy. Społecznik. Uśmiechnięty marzyciel. Życzy dob

Jak mądrze się porównywać z innymi ( i czy w ogóle?)

Tym razem postanowiłam poruszyć temat, który obecny jest w różnych dziedzinach naszego życia - począwszy od życia prywatnego po zawodowe. W erze wszechobecnego internetu coraz częściej stajemy do wyścigu, kto lepiej, kto piękniej, kto szybciej... W sieci każdy ma wspaniałe życie i same sukcesy na koncie. Reklama z pierwszej ręki. Instagramowe życie, czyli wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma To jest poniekąd straszne, ale wiem, co moja daleka znajoma jadła na śniadanie - oczywiście bardzo zdrową owsiankę z owocami i niskotłuszczowym jogurtem. Wszystko podane na "dizajnerskim" talerzu, w towarzystwie "cafe xxx" (nawet nie wiem, jaka to kawa i jakie to cudowności ma w sobie). Myślę sobie, cholera, a ja znowu chleb z pomidorem...  Jak te kobiety to robią? I jeszcze o poranku im się chce pstrykać foty. W sumie podziwiam, bo ja rano, z jednym otwartym okiem, drugim jeszcze śpiącym, myślę tylko o tym,  by zrobić sobie w miarę udaną kawę (zakupioną zresztą w sklepi

Najdziwniejsze pytania na rozmowie kwalifikacyjnej

Idąc na rozmowę kwalifikacyjną staramy się przygotować jak najlepiej się da. Mniej więcej wiemy, jakie pytania mogą na nas czekać, ale nie zawsze jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego. Niekiedy pytania mogą naprawdę zaskoczyć. Czasami frustrować. Czasami pojawi się w głowie pytanie "Co to za beznadziejne pytanie? Co to ma w ogóle na celu?". Stawiając nieszablonowe pytania, rekruter często nie chce sprawdzić wiedzy merytorycznej, ale przekonać się, czy posiadamy kompetencje miękkie, czy potrafimy myśleć kreatywnie. Czy też zobaczyć, w jaki sposób podchodzimy do rozwiązania danego problemu. Nie zawsze ważna jest odpowiedź, ale sposób, w jaki do niej dojdziemy. Poniżej przedstawiam niestandardowe, dziwne pytania, które pojawiały się na rozmowach kwalifikacyjnych (niektóre z nich sama usłyszałam). 1. Podaj 10 sposobów wykorzystania spinacza biurowego. 2. Ile pralek produkuje się rocznie w Stanach Zjednoczonych?  3. Jak przygotowałbyś kanapkę z tuńczykiem? 4

Tematy na raty

Mam nadzieję, że korzystacie jeszcze z pięknej sierpniowej pogody i odpoczywacie, zanim nadejdzie czas powrotu do pracy.  W najbliższym czasie rozpocznę publikację artykułów na temat rekrutacji i wszystkiego, co związane z poszukiwaniem pracy za granicą oraz w Polsce. Znajdziecie w nich wskazówki, refleksje czy linki do artykułów, które być może będą dla Was pomocne. Oto najbliższe tematy:  1. Gdy dzwoni rekruter - porady, jak zareagować.  2. Praca za granicą - jak ją znaleźć? 3. Czy warto porównywać się z innymi? 4. Najdziwniejsze pytania z rozmów kwalifikacyjnych - czy można się na nie przygotować? 5. Work-life balance. Czyli dlaczego równowaga między życiem zawodowym a prywatnym jest tak ważna.  Dajcie znać, które z tych tematów są dla Was najciekawsze - te pojawią się najszybciej ;)  Jak zawsze czekam na Wasze komentarze, wskazówki i inspiracje.  Do usłyszenia :)

Szwedzkie lofry*

Po gorętszych klimatach przyszedł czas na Skandynawię - dokładnie na Szwecję. Poleciałam tam z siostrą i długo wyczekiwałyśmy tego wyjazdu. Dla nas obu był do pierwszy raz w Szwecji i miałyśmy oczywiście już jakieś swoje wyobrażenia na temat tego, "jak tam będzie". Oczywiście wyobrażenia te bardzo szybko zostały skonfrontowane z rzeczywistością - w zasadzie już pierwszego dnia. I za to kocham podróże. Zawsze zaskakują. W zasadzie zobaczyłyśmy tylko mały skrawek Szwecji. Nasza trasa wyglądała tak: Sztokholm - Uppsala - Nynäshamn - Visby (Gotlandia) - Nyköping Pierwszy krok, czyli zakup biletów Ryanair był bardzo przyjemny. Koszt porównywalny do pociągu relacji Poznań - Kraków. Tylko lotnisko 100 km od stolicy... no trudno. Koszt shuttle busa droższy od samego lotu. No nic... Choć od tego momentu finansowa jazda bez trzymanki przybierała na sile. Szwecja to bardzo drogi kraj. Nie będę Wam opisywać szczegółów, w jakich hotelach spałyśmy czy jak dojechać tu c

"Chcę wyjechać", czyli jak się za to zabrać.

Jeśli marzycie o tym, aby przeprowadzić się zagranicę, niezależnie od tego, gdzie miałoby to być, najważniejsze jest, abyście byli tego pewni.  Postaram się w najważniejszych punktach opisać, na co powinniście zwrócić uwagę, co jest ważne, o czym nie można zapomnieć.  Po pierwsze powinniście zadać sobie pytanie: Dlaczego chcę wyjechać? Co mnie ku temu pcha? Czy jest to chęć poznania nowego, nieznanego? Czy jest to kwestia czysto zarobkowa?  Czy mam za sobą trudną historię i chciałbym zacząć nowe życie? A może jestem sam i chciałbym zacząć budować życie w innym kraju? Może jest to chęć przeżycia przygody? A może... nie wiem, dlaczego...? 1. Rozpoznane potrzeb. Pierwszym krokiem powinno być rozpoznanie własnych potrzeb i pragnień. Co motywuje mnie do tego, by wyjechać? Dlaczego o tym w ogóle myślę? Dlaczego tego chcę?  Dlaczego jest to tak ważne? Tylko, gdy będziecie znali ten powód, będziecie potrafili pokierować swoim losem w odpowiedni sposób. Już tłumaczę na przykł

O tolerancji

Napisałam tytuł... i się zawahałam... pisać dalej? Czy może lepiej nie? To temat dosyć drażliwy w ostatnim czasie.  I pomyślałam sobie, jak strasznie to wszystko się potoczyło, że hasło "tolerancja" stało się tak problematyczne i stało się zarzewiem konfliktów. Przerażające.  Ale na początek chciałabym się odwołać do samego znaczenia słowa "tolerancja" . Czy wiemy, co to w ogóle oznacza? Słownik PWN podaje, że tolerancja to:  "poszanowanie poglądów, zachowań i wyglądu innych ludzi " . Kiepskie wytłumaczenie... Ale etymologię sprawdziłam też, a co ;)  Tolerancja pochodzi od łacińskiego 'tolerare' - czyli ' wytrzymywać', 'znosić z trudem', 'przecierpieć' . I tu już bardziej się nam temat klaruje.  Postanowiłam napisać na ten temat kilka słów, ponieważ dostrzegam w naszej przestrzeni publicznej dramatyczny wręcz niedobór składnika potrzebnego do sprawnego funkcjonowania nowoczesnego społeczeństwa, którym wła

High life i ciemna strona mocy

Jest taki fenomen emigranta odwiedzającego rodzinę, przyjaciół, generalnie swój rodzimy kraj. Po prostu full opcja, wraca bohater, matka gotuje bigos, kupuje ogórki kiszone (bo "tam" ciężko znaleźć), dzwonią telefony. Jezusie słodki... wraca gwiazda. (Mam nadzieję, że łapiecie konwencję). Trochę to śmieszne i trochę to straszne... A często bywa i tak, że ów bohater naprawdę wchodzi w rolę - to już mamy cyrk pełną parą. Ale nie o tym chciałam mówić. To temat na osobny tekst. Chciałam się skupić na tym aspekcie, który dla innych być może nie jest tak widoczny. Za tą "full opcją" kryje się niejednokrotnie jedno wielkie zwątpienie. Ciężka praca. Tęsknota. Nie high life tylko raczej "ojej... czy dam radę"..., "ojej, nie mam pojęcia jak to, gdzie to...". I z tym musisz sobie jakoś poradzić.  Myślę, że każdy, kto przeżył choć kilka miesięcy za granicą, nie mówiąc już o latach, miał momenty zwątpienia i trudnych chwil. Opowiem Wam, jak to był