Czasami są takie dni, w których radość i ekscytacja mieszają się ze smutkiem i przejmującym poczuciem, że to nie tak miało być. W takie dni włączam sobie Sade i płaczemy razem. Tak, dla oczyszczenia ducha. Wiecie, siedzę właśnie w warunkach niemalże polowych w moim nowym mieszkaniu - już w Hannoverze. Odebrałam dziś klucze, weszłam do mieszkania, jeszcze w zasadzie pustego, i zaczęłam się rozglądać. I jedyne, co z moich ust było w stanie wyjść, to jakże wiele mówiące "o kurczę*" (*wersja oficjalna, po liftingu ;) ). Sprzątałam do ok. 22.00, po czym sił już nie starczyło. Ale przyjechał mój Rycerz, na odsiecz z pomocą. Po przekroczeniu progu, powiedział dokładnie to samo, tylko po niemiecku. Natomiast kwestia szmatek, gąbek i innych płynów czyszczących mimo wszystko pozostaje kobiecą broszką... I tak mi się smutno zrobiło. I tak poczułam się w tym wszystkim sama. Szukanie dziury w całym Jest już po 2.00 w nocy a ja nie mogę spać. Skanuję ściany i już w głowie
O emigracji, podróżach, sensie i wątpliwościach...