Wszyscy popełniamy błędy. Te drobne w zasadzie każdego dnia. Czasami zrobimy zbyt duże zakupy, czasami w kłótni powiemy o dwa słowa za dużo i potem żałujemy, czasami stojąc w korku skręcimy w boczną drogę, wierząc, że ten korek ominiemy i tracimy jeszcze więcej czasu. To są błędy, które popełniamy wszyscy... no ok, to tylko przykłady, bo każdy ma zapewne inne. Ale są też błędy, które w decydujący sposób rzutują na nasze życie. Możecie przywołać wspomnienie, kiedy myśleliście... „Dlaczego TEGO nie zrobiłem?” albo „Dlaczego TAK postąpiłem?”, „Gdyby nie TO, moje życie wyglądałoby inaczej” ? Podejrzewam, że każdy z nas mógłby coś takiego powiedzieć. Pytanie jednak, na ile ma to wpływ na nasze aktualne życie.
Każda porażka, każda, z naszego punktu widzenia, niewłaściwa decyzja jest dla nas lekcją. Naprawdę uważam, że uczymy się na błędach i doskonale wiem, co mówię, bo tych błędów popełniłam...o matko....ile! Ale sądzę, że każda błędna decyzja przybliża nas do celu – choć brzmi to być może całkiem sprzecznie. Każda porażka, każda łza, każda zła decyzja niesie ze sobą siłę. Siłę do walki i mądrość w kontekście naszych rzeczywistych pragnień i marzeń. Bo czasami się sami okłamujemy. Czasami sądzimy, że wiemy, co nasz czyni szczęśliwymi. Ale to jedynie ułuda.
I tu rodzi się pytanie: Wiem, że schrzaniłem na pełnej linii... Jak to naprawić? Jak mogę wrócić na tą ścieżkę, która „jest moja” (nie napiszę celowo, „która mnie uszczęśliwia”).
Może Was rozczaruję, ale nie mam pojęcia... bo sądzę, że dla każdego będzie to inna ścieżka i inne działania. Każdy musi rozliczyć się ze swoją Duszą i znaleźć szczerą odpowiedź na pytanie... Co CHCĘ i jakie mam MOŻLIWOŚCI by to osiągnąć. Jedyne, co mogę powiedzieć, to to, żeby się nie bać. Żeby nie bać się podejmować odważnych decyzji i ryzyka. Żeby zrobić ten „rzut na matę”, cytując „Ojca Chrzestnego” i jeśli przyjdzie zrobić do 2,3 razy, to nic! Ale się nie poddawać.
Komentarze
Prześlij komentarz