Chciałam Wam dziś powiedzieć o
sprawach, które przeżywa wiele osób żyjących na emigracji, ale
które na pierwszy rzut oka nie są może tak oczywiste i widoczne.
Emigracja jest często kwestią
dobrowolnego wyboru, dlatego chciałam się skupić dziś właśnie
na takim rozumieniu emigracji.
Więzi
Po jakimś czasie okazuje się, że znajomi, których miałeś, znikają. Więzi się rozluźniają. I nagle zdajesz sobie sprawę z tego, jak niewielu ludzi, mimo odległości, nadal jest z tobą. Oczywiście to wymaga starań obu stron. Nowe miejsce daje też nowe znajomości, tworzy nowe więzi. Ale to przejście.. nie jest łatwe. Ty się zmieniasz i obraz ciebie się zmienia. A relacje, które wcześniej miałeś, nie zawsze już do siebie pasują. Tematy się rozjeżdżają. Punkty ciężkości inne. Punkt widzenia świata i priorytety. I to nie jest działanie, które planujesz. To się po prostu dzieje. Bo te drogi się rozjeżdżają. Czy chcesz czy nie...Co jest w tym wszystkim dobre i nad wyraz pozytywne to to, że ci najwspanialsi – zostają ;)Hejt
Czasami sam fakt, że wypowiadasz się na tematy kraju, nie będąc w nim, sprowadza na ciebie wodospad pomyj... Jestem tego przykładem, bo doświadczyłam tego już niejednokrotnie. Powoli wytwarzam nowy rodzaj skóry...taki bardziej twardy. Zawsze najłatwiej opowiedzieć na swoim przykładzie i jest to też najbardziej wiarygodne. No więc dam Wam dwa takie najświeższe przykłady z życia:- Rozmawiając ostatnio z moją przyjaciółką, przypomniało mi się, jak zostałam ostatnio nazwana (tylko dlatego, że mieszkam za granicą i nie podzielam poglądów partii rządzącej )„Resortowym dzieckiem, którego rodzice nachapali się za komuny (…) i nie wie, o czym mówi” - Takie słowa usłyszałam. Prosto w twarz... Uwierzcie, że najpierw musiałam doczytać, co to tak naprawdę znaczy „resortowe dzieci”... bo nie wiedziałam. Ale w ogóle to tak bardzo współgra z moim życiorysem, że aż chce mi się śmiać...- Kiedy nagrałam krótkie video, by wesprzeć sprawę, która wydaje mi się ważna, dostałam w odpowiedzi komentarze: „ho ho... zapomina się polskiego, co?” Albo „To było słabe”, „Żenada”. Domyśliłam się, że chodzi o mój sposób mówienia. Ale nikt nie wie tego, że muszę nosić wkładkę, która koryguje mój zgryz...i że z nią ciężko mi się mówi w jakimkolwiek języku. To tak, jakby włożyć sobie talerz do buzi.... Ale nie... zapomina polskiego...Dla mnie to jest bardzo przykre. Bo to, jak mówisz, jest ważniejsze od tego, co mówisz. Więc póki co, dałam sobie już spokój z takimi inicjatywami.
To przykłady, które na szybko mogę
Wam przytoczyć, ale regularnie słyszę podobne historie . I jest
to nieprzyjemne.
Prawo do krytyki
„Co cię to obchodzi i tak tu nie mieszkasz”. No może i nie mieszkam.. ale prawa do wyrażania opinii chyba nie można nikomu odebrać... Czy się mylę? Krytyka to nic złego. To nie jest ten tzw. „hejt”. Tylko wyrażenie dezaprobaty dla czegoś. Dlaczego mi ktoś odbiera głos..?Dwa domy
Żyjesz w rozkroku między ojczyzną a nowym domem. I tu i tu czujesz się w domu. Albo.. ani tu ani tu... W nowym kraju jesteś obcy a w ojczyźnie już nie swój. Tęsknisz za rodziną i domem, który zostawiłeś za sobą, ale jednocześnie nie wyobrażasz sobie, by tam wrócić. Teraz żyjesz tu. Gdzie tak naprawdę należysz? Czy to źle, że tu jest ci lepiej? Ale jak pokonać tęsknotę?To są tematy, których nie zrozumie ten, który tego nie doświadczył.
Pozytywna końcówka
Dla mnie emigracja była i jest
przeżyciem, które odmieniło moje życie w wielu wymiarach i była
to zmiana na plus. Jeśli miałabym podjąć tę decyzję raz
jeszcze, to byłaby ona taka sama.
Ale niesie ona ze sobą też kwestie,
które są zupełnie zaskakujące, na które człowiek nie jest
przygotowany. I trzeba się z tym zmierzyć.
Ale czasami, gdy czujesz się źle, gdy
czujesz się osamotniony, dzieję się nagle coś, co rozwiewa
wszystkie wątpliwości i utwierdza w przekonaniu, że to nie ty
robisz coś źle. To może być niespodziewany telefon, rozmowa,
wydarzenie, które przywraca równowagę.
I z tym pozytywnym zakończeniem Was, Moi Drodzy, zostawiam.
Trzymajcie się :)
Komentarze
Prześlij komentarz